Rezerwat Kępa Redłowska i jego tajemnice

Wokalista Papa Dance, Paweł Stasiak również odkrył walory rezerwatu Kępa Redłowska fot. MTJ label, Papa Dance

 

Mało kto wie, iż najstarszy rezerwat przyrodniczy w województwie pomorskim znajduje sie właśnie w Gdyni! Jest to również jeden z pierwszych przyrodniczych obszarów chronionych po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Zgłębiając jego historię, oprócz fauny i flory nie można pominąć wątków związanych z obrona wybrzeża, jaskiniami i…lokalnymi gangsterami!

Rezerwat posiadał niegdyś znacznie łagodniejsze zbocza fot. archiwum MMG

Rezerwat Kępa Redłowska powstał w 1938 roku. Zamiarem jego utworzenia była ochrona unikatowych walorów naturalnych. Miejsce, porośnięte gęstą roślinnością było uniknęło eksploatacji przez człowieka na przestrzeni kilkuset lat. Blisko linii drzew odkryto stanowiska archeologiczne i liczne znaleziska, według których można wysnuć teorię iż był to tzw. ‘święty gaj’, miejsce do którego odnoszono się z szacunkiem i którego nie eksploatowano gospodarczo. Jako rezerwat krajobrazowy, położony przy malowniczo ukształtowanej linii brzegowej, podlegającej ciągłemu wpływu fal (tzw. Abrazja) stanowił od początku istnienia miejsce o ogromnym potencjale badawczym i turystycznym. Warto dodać, iż osuwający się z roku na rok ku tafli wody klif redłowski był wówczas łagodnie opadającym ku morzu zboczem morenowym. Na terenie o wielkości 118,16 ha rosną obecnie przede wszystkim kilkusetletnie lasy bukowe. Ale prawdziwą gratką dla miłośników roślin jest występujący tu w sporych ilościach rokitnik zwyczajny, określony mianem rośliny pionierskiej i prawdziwy rarytas – jarząb szwedzki, relikt epoki lodowcowej, będący na czołowym miejscu czerwonej listy roślin zagrożonych w Polsce! Gatunek ten był tępiony w poprzednim ustroju jako drzewo o małej użyteczności. Używano je jako opał oraz eksportowano do Czechosłowacji i innych krajów tzw. demoludu. Niegdyś występujący często w pasie brzegowym pomiędzy Kołobrzegiem a Gdynią, obecnie jest niezwykle rzadki do spotkania na spacerze po pomorskich lasach, za wyjątkiem gdyńskiego rezerwatu. W lasach, otaczających zbudowany z glin zwałowych klif występują takie ptaki jak m.in. kos, sikory, kawka, rydzin czy muchołówki.

Ścieżki w rezerwacie przyciągają miłośników nordic walking fot. Michał Miegoń

Oprócz rekordowego wieku rezerwatu i unikatowego jarząbu kryją się tu również rekordowe osobliwości…Prawdziwą anomalią oraz atrakcją dla wtajemniczonych grotołazów są występujące tu dwie jaskinie, będące konkurencją dla odwiedzanych licznie Grot Mechowskich. Pierwsza z nich nosi miano Jaskini Śpiącego Szweda. Najprawdopodobniej była ona znana od zamierzchłych czasów. Skąd wzięła się nazwa tego podziemnego labiryntu, rozciągającego się pod samym zboczem klifu Redłowskiego? Otóż ponoć w 1627 roku, w trakcie toczącej się na wodach Zatoki Gdańskiej potyczki morskiej pomiędzy wojskami Polskimi a Szwedzkimi, znanej jako Bitwa pod Oliwą, jeden z marynarzy szwedzkich wyskoczył ze swojego idacego na dno okrętu. Jako iż zacięta walka toczyła się w listopadową słotę, skrajnie wyczerpany i przemarźnięty dopłynał do klifu, gdzie znalazł niewielką niszę w ziemi. Wsunął się tam i położył na glinie dokonując żywota. Okoliczni mieszkańcy znaleźli go kilka miesięcy później, zamarźniętego z głową ułożoną na skalnej poduszce. Ponoć mundur marynarza szwedzkiego znaleziono w jednej z rozbieranych w latach dwudziestych ubiegłego wieku chatek rybackich i przeniesiono do budynku Kurhausu. Zaginał on podczas wojennej zawieruchy. Na skutek sztormów i wybuchów podczas wkraczania okupanta niemieckiego we wrześniu 1939 roku, wejście osunęło się i przez długie lata pozostało ukryte za zwałami gliny. Miejsce, wystepujące w dokumentach jako ‘Si Epemenides’, dopiero zostało ponownie odkryte dopiero pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku, dzięki Sopockiemu Klubowi Taternictwa Jaskiniowego. Wówczas to udało się odnaleść owiany legendą otwór w ziemi.

Rzadka pocztówka klifu w Orłowie z widoczną jaskinią. Fot. Jerzy Łukaszewski

Druga z jaskiń, zwana Jaskinią Goryla, jest za to miejscem jeszcze bardziej tajemniczym. Bez cienia wątpliwości można jej przyznać tytuł miejsca absolutnie unikatowego. W całym kraju próżno znaleźć podobny tak duży naturalny obiekt podziemny umiejscowiony nie w skałach a w miękkim podłożu! Strome wejście kryje położoną pięć metrów pod powierzchnią ziemi obszerną salę oraz niskie korytarze o długości 23 metrów, wyryte w mułkowym podłożu. Wystepujący we wnętrzu mikroklimat jaskiniowy oraz niewielkich rozmiarów tunele sprawiają, iż ma się wrażenia wkroczenia do świata hobbitów lub krasnoludków z baśni Andersena. Jednak eksploracja obiektu jest niebezpieczna z powodu możliwości wystąpienia zawałów. Warto dodać iż w jaskini zimują nietoperze z gatunku nocków. Niegdyś znana jako Lwia Jama, obecną nazwę zawdzięcza historiom gansterskim. Mieszkańcy wspominają o gangsterze o pseudonimie ‘Goryl’, który miał zwabiać tam w niecnych celach kobiety i trzymać swe łupy. Poniewać wejście do naturalnych lochów jest wąskie, to wiarygodniejsza jest teza o tym, iż istniał tam po prostu magazyn rzeczy zrabowanych. Przestępca miał dość szerokie barki i dużą, gorylą posturę. Kroniki policyjne milczą na temat powiązań tej postaci z rezerwatem, jednak ziarno prawdy istnieje, gdyż około 10 lat temu lepiankę z łupami, należącą ponoć do Goryla, znaleziono w pobliskich lasach. W Jaskini, po jej inwentaryzacji w latach 80-tych odnaleziono kilka monet, sporo butelek po bimbrze oraz podarte dokumenty…

Wejście do jaskini śpiącego Szweda fot. Archiwum SKTJ

Odwiedzane przez mieszkańców miasta oraz turystów bunkry i działa to część tzw. Baterii Redłowskiej. Powstała ona w 1947 roku w rezerwacie jako część 31 Dywizjonu Artylerii Nadbrzeżnej przeniesionego rok wcześniej z Torunia. Obiektami i wykonaniem inwestycji dowodził kmdr por. Zbigniew Przybyszewski, legendarny obrońca Helu (dowodził Baterią im. Heliodora Laskowskiego) Umocnienia miały obronić wybrzeże przed potencjalnym ‘imperialistycznym’ atakiem. Widok na czyste morze aż po horyzont ułatwiał atak i namierzanie celów, a rezerwat stanowio ochronę przed szpiegami, dzięki gęstym drzewom stanowiącymi naturalny kamuflaż kryjący baterię. Specyficzna rzeźba terenu, obfitująca w wąwozy, doliny, skarpy i wzniesienia stanowiła nieocenione walory strategiczne, ale i wyzwanie dla projektantów oraz architektów. Aż rok trwał montaż dział B-13 ze Związku Radzieckiego, o kalibrze 130 mm. Były one rozmieszczone wzdłuż klifu w nieregularnej linii przypominającej litere S. Jako że nie wykorzystywano helikopterów do transportu ciężkich elementów (łatwość wykrycia przez kontrwywiad) to całość wciągnięto na wzgórza za pomocą lin i platform wykorzystując siłę fizyczną żołnierzy. Dalsze elementy architektoniczne przy rozbudowie infrastruktury bojowej to elektrownia (ukończona dopiero w 1953 roku), tunel do schronów i schron dla załogi, zapasowy punkt kierowania ogniem, transzeje i punkty obserwacji bocznej. Bateria była oczkiem w głowie ówczesnych władz. Pierwsze strzelanie próbne, do specjalnej płachty imitującej wrogi okręt odbyło się latem 1948 roku. 11 Bateria Artylerii Stałej (pełna nazwa kompleksu) stała się również strategicznym punktem mieszczącym główny sztab Dywizjonów Artylerii oraz Szkołę Podoficerską Artylerii Nadbrzeżnej. Niestety, po niesprawiedliwym osadzeniu komandora Przybyszewskiego pod zarzutem szpiegostwa i wykonaniu na nim wyroku śmierci 16 grudnia 1952 roku, prace nad rozbudową obiektów straciły impet. W latach 60-tych ubiegłego wieku uszczuplono o ponad połowę kadrę wojskowych. Koszty utrzymania Artylerii spowodowały iż 12 Marca 1974 roku, zgodnie z zarządzeniem Szefa Sztabu Generalnego MON, dokonano całkowitego rozformowania baterii.

Przekrój stanowiska 104 wchodzącego w skład 11Bas na Kępie Redłowskiej rys. Marcin Dudek

Rezerwat był także planem zdjęciowym teledysku do kultowej polskiej piosenki zespołu Papa Dance pt. „Ocean Wspomnień”. Klif pełnił rolę scenerii, w której wokalista grupy Paweł Stasiak snuł się mijając ni to zjawę, ni to realną postać jego filmowej ukochanej. Poniekąd apokaliptycznie wyglądające, puste wybrzeże uwiecznione w teledysku przypomina o katastrofie ekologicznej, która w roku powstania klipu (1986) dotknęła Zatokę Gdańską na skutek zanieczyszczenia wód ściekami. O ile wody nie były apetyczne, to lasy Kępy Redłowskiej wyglądają na teledysku zjawiskowo.

Wokalista Papa Dance, Paweł Stasiak również odkrył walory rezerwatu Kępa Redłowska fot. MTJ label, Papa Dance

Rozmarzony wokalista Papa Dance pośród Jarząbu Szwedzkiego fot. papa dance, MTJ music

 

 

Tekst: Michał Miegoń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>