Kamienice, Potoki, Cmentarzyska – inne oblicze śródmieścia Gdyni

SAM_0177

 

Śródmieście Gdyni jako ścisłe centrum miasta zostało wzniesione od podstaw w okresie międzywojennym.  Jego unikatowość i wyjątkowe walory historyczne oraz architektoniczne dały mu zasłużone miano pomnika historii – najwyższe krajowe wyróżnienie nadawane zabytkom. Warto jednak wiedzieć, że pośród tego terenu i jego bliskim sąsiedztwie zachowały się namacalne obiekty z zamierzchłych dziejów, sięgające daleko wstecz od nadania maleńkiej wsi Gdyni praw miejskich. Często całkowicie ukryte przed wzrokiem spacerowiczów dają świadectwo wyjątkowości miasta i pozwalają przybliżyć odległe czasy, kiedy na miejscu obecnych kamienic znajdowały się pola i tereny podmokłe.

Podążając od okolic urzędu miasta Gdyni i wychodząc kawałek poza granicę śródmieścia mieści się piękna ‘Willa Słowicza’. Położona przy ulicy Partyzantów 24, oddalona od zgiełku miasta skrywa niezwykłą historię. Mieścił się w niej pierwszy szpital gdyński. Tuż po odzyskaniu niepodległości mieszkańców Gdyni (wówczas jeszcze wsi) i coraz to liczniejszych letników obsługiwały szpitale w Pucku, Wejherowie i w wolnym mieście Gdańsk. Powstanie miejsca, które wypełniłoby tę lukę podjęła prywatna osoba – Natalia Słowikowska. Po nabyciu sporego obszaru ziemi, na którym mieści się też obecnie szkoła ‘Trójka’ ruszyły prace budowlane zakończone w 1925 roku. Warto dodać, iż personel medyczny po godzinach występował jako orkiestra kameralna – lekarze byli też muzykami. Tak więc rok przed nabyciem przez Gdynię praw miejskich istniało tu miejsce gdzie można było podnieść się na zdrowiu, w wyjątkowo malowniczych okolicznościach. W tym okresie bowiem za budynkiem znajdowała się dolina którą płynął niewielki strumyk. Rzeczka jest dziś skanalizowana i płynie pod Aleją Piłsudzkiego. Dalsza historia szpitala jest burzliwa. W 1938 następuje zamknięcie jego działalności, co było po części spowodowane powstaniem wielu innych lecznic. Niedługo potem wybucha druga wojna światowa, podczas której willa służy za mieszkanie hitlerowskim dygnitarzom, między innymi burmistrzom. Była szczególnym celem dla wkraczających wojsk radzieckich – została kompletnie ostrzelana i zdewastowana. Nie oszczędzono ani okienic, ani płotu. Po zakończeniu działań wojennych Słowikowskiej udało się zabezpieczyć budynek i przystąpiono do remontu. Jednak po dokwaterowaniu robotników portowych pod koniec lat czterdziestych willa zaczęła znów niszczeć. Oryginalne sale zostały przekształcone na mieszkania zasiedlone przez traktujących z pogardą przedwojenny porządek mieszkańców. Zabroniono wówczas prawowitej właścicielce dostępu do kuchni. Dopiero po 1989 roku dzięki staraniom i pracom wnuka oraz syna pani Słowikowskiej budynek wrócił do pierwotnego stanu.

Willa Słowicza - pierwszy gdyński szpital  dalszy plan

Ze szpitala rozpościerał się niegdyś widok na rozległe pola, które przecinała smuga torów kolejowych i nieliczne małe prostokąty zabudowań gospodarczych. Wydać się może, że z wiejskiej przeszłości tego obszaru nie pozostało nic. A jednak w bezpośrednim sąsiedztwie urzędu miasta, na tyłach kamienicy przy ul. Świętojańskiej 118 stoi niepozorna stodoła z początku dwudziestego wieku. Ukryta przed przypadkowymi przechodniami, wzmocniona nowym dachem nadal cieszy oko i przypomina o wiejskich korzeniach tej okolicy. Obok niej stoją dwa parterowe budynki rzemieślniczo-mieszkalne. W okresie międzywojennym nierzadko przy okazji budowy okazałych kamienic, na podwórkach stawiano parterowe niewielkie budynki, wykorzystywane zarówno jako miejsce pracy i mieszkanie dla wytwórców. Często mieszkała też w nich służba. Obecnie w niektórych podwórkach przy ul. Świętojańskiej, Abrahama czy nawet Bema można zaobserwować ostatnie przykłady tego rodzaju budownictwa. Wciąż wykorzystywane jako budynki mieszkalne są przykładami tego jak ważne było rzemieślnictwo w okresie międzywojennym. Warto dodać, że główną rzemieślniczą ulicą w Gdyni była ul. Kilińskiego, gdzie jeszcze niedawno były ślady po sklepikach pamiętających czasy przedwojenne.

Najstarszy gdyński budynek gospodarczy  - majątek Grubbów, ul. Starowiejska

Najstarszego śladu dawnej wsi należy jednak szukać w okolicy dworca Gdynia Główna. Tam, za kamienicą przy Starowiejskiej 58 znajduje się zachowany w świetnym stanie budynek gospodarczy, należący do rodziny Grubbów. Kilku metrowej wysokości budynek, odnowiony i zrewitalizowany, to przykład budownictwa z połowy 19-tego wieku. Zabudowania te widoczne są na najstarszych zdjęciach dokumentujących obszar wiejski Gdyni. Stodoła i nie istniejący już dworek leżały w ścisłym centrum ówczesnej wsi, – bowiem jej głównym punktem była właśnie ulica Starowiejska. Obecnie w linii prostej łącząca się ze ulicą Świętojańską, niegdyś zygzakiem zahaczała o kolejne gospodarstwa i karczmy. Pozostałością po dawnym charakterze centrum wsi Gdynia jest niewielki zabytkowy budynek z 1904, tzw. Domek Abrahama (mieszkał w nim od 1920 roku aż do śmierci Antoni Abraham, wybitny kaszubski działacz) i okazały dom pod numerem 10a z 1914 roku. Ten ostatni pokazuje dawny przebieg ulicy, który był oddalony od obecnego o około 7 metrów. Ciekawostką są pozostałości po niskiej zabudowie mieszkalno-usługowej z lat dwudziestych pod numerem 42. Na ich miejscu stoi duży budynek Atrium. W ów wieżowiec wkomponowano frontowe ściany domków i fragment oryginalnego dachu jednej z chat.

Swiętojańska 15 a - całkowicie zabudowana przedwojenna kamienica

Za główną linią kamienic znajdują się również miejsca, które można śmiało nazwać szaloną wizją architektoniczną. Takie wrażenie sprawia miejsce przy ul. Świętojańskiej 15 a. Położony tuż za pochodzącą z końca lat dwudziestych kamienicą pod numerem 15, budynek, zwany potocznie ‘wąskim domem’, to przykład całkowitego pochłonięcia obiektu przez błyskawicznie rozszerzającą się tkankę miejską. Niewielkie podwórko o wymiarach zaledwie 7 m² skrywa urokliwą fasadę dwupiętrowej kamienicy w stylu międzywojennym otoczonej znacznie wyższymi budynkami. Oryginalnie dostęp do tej kamienicy był możliwy od niezabudowanej wówczas strony obecnej ulicy Pułaskiego. W miejscu sąsiednich kamienic pod numerami 13 i 11 stały w tamtych czasach urocze parterowe domki. Dopiero w późniejszych latach stawiając coraz to wyższe budownictwo zabudowano dom – jego połowa została dosłownie wchłonięta w sąsiedni dom – klatka schodowa tego budynku łączy się z sąsiednim budynkiem, strych został przerobiony na niewielki korytarz o funkcji komunikacyjnej, a komin został wydłużony do wysokości 7 metrów – by dym z wciąż zamieszkałego domu nie wpadał w okna sąsiednich domów. Klatka schodowa i wnętrze domu są zachowane w oryginalnym stanie, przez co to miejsce zasługuje na szczególne wyróżnienie.

Wnętrze szczeliny przeciwlotniczej na Placu Kaszubskim 2

Ruszając dalej w stronę Placu Kaszubskiego, który jeszcze na początku lat trzydziestych służył jako rynek i miejsce handlu, widać pozostałości po okresie drugiej wojny światowej. Na przeciwko dawnej zajezdni ZKM, tuż przy placu znajduje się wejście do obszernej szczeliny przeciwlotniczej służącej za schronienie dla okolicznych mieszkańców na wypadek bombardowania. Niewielki betonowe wejście prowadzi do systemu tuneli biegnących w stronę ulicy Wójta Radtkego. Sporej wielkości schron mieścił się też kilka metrów dalej, dokładnie naprzeciwko szpitala miejskiego – jego część sanitarna została po wojnie przerobiona na szalety miejskie. Historia podziemi pod tym miejscem wciąż zgłębiana i nie do końca poznana. Część z niej przepadła bezpowrotnie, bowiem podczas przebudowy Placu w 2006 roku zrównano z ziemią i zasypano pozostałości pod podziemiach. Obecnie wspomniana szczelina przeciwlotnicza kończy się zawalonym stropem uniemożliwiającym dalszą eksploracje. Co ciekawe, kamienice przy ulicy Świętojańskiej na sporym odcinku biegu ulicy były połączone tunelami biegnącymi pod piwnicami. W razie zagrożenia można było łatwo się przedostać z jednego miejsca na drugie. Po wielu przebudowach ów ciąg ewakuacyjny został przerwany, ale pod niektórymi domami nadal istnieją resztki tej podziemnej tajnej drogi.

Domek Rybacki ul. Węglowa

Nieopodal, w miejscu gdzie budownictwo mieszkalne ustępuje miejsca portowi znajdowała się osada Piaski oraz tzw. Chińska Dzielnica. Obecną ulicą Węglową przebiegała droga na Oksywie, która została przecięta przez basen portowy, ale jej ślady nadal istnieją po drugiej stronie kanału portowego. Przebieg można łatwo zobaczyć też na zdjęciach satelitarnych. Pośród drzew i nieopodal rozległych bagien znajdowały się niewielkie mieszkalne domy rybackie (wspomniane ‘Piaski’), których część nadal istnieje w dobrym stanie i przypomina o korzeniach miasta. Tu mieściła się też pierwsza stacja benzynowa. Otwarta na początku lat dwudziestych obsługiwała nieliczne automobile, na które mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi kaszubscy gburowie i właściciele ziemscy. Miejsce to pełniło też rolę małej karczmy i przystanku w drodze z Oksywia do Gdańska. Budynek stacji przy ul. Węglowej 10, obecnie pełniący funkcje mieszkalne przetrwał do dziś, mimo iż dystrybutor został rozebrany wiele lat temu. Pod domem znajdowały się obszerne zbiorniki na paliwo, zniwelowane podczas rozbudowy terenów międzytorza. Nie ma za to już śladów ‘Chińskiej Dzielnicy’ mieszczącej się na tym terenie. Była to enklawa biedy obfitująca w prowizoryczne konstrukcje ze skrzynek i czego popadnie służące jako mieszkanie dla pracujących i bezrobotnych. W jakich warunkach mieszkali pionierzy Gdyni pokazuje fragment anonimowego podania z lat dwudziestych o nowe lokum do Starostwa Grodzkiego; „Moje mieszkanie jest w baraku, jak deszcz pada nie można całe noce sypiać, bo woda na całym suficie przedostaje się do środka, przy tym jest prusaków taka masa, że w dzień dzieci i my mamy świeże rany wygryzione”. W ‘Chińskiej Dzielnicy’ nie było elektryczności, drewniane domostwa stwarzały poważne zagrożenia zarówno dla ich mieszkańców jak i dla portu. Jedna iskra wystarczyłaby do poważnego pożaru. Miejsce to też było siedliskiem rozmaitych chorób, niekiedy przywożonych przez marynarzy z innych krajów. Funkcjonowało tu też sporo nielegalnych palarni opium – stąd egzotyczne ‘Chiny’ w nazwie tej enklawy. Na początku lat trzydziestych, wobec planów rozbudowy portu, przesiedlono całość dzielnicy na Witomino, pozostawiając jedynie murowane budynki widoczne do dziś. Nieliczni mieszkańcy tego niewielkiego majątku byli przeciwni zasiedlaniu rozległych pól przez ‘obcych’ i ‘bosych antków’ (jak nazywano przyjezdnych szukających pracy w budującym się mieście). Budynki dla nowych mieszkańców stawiano od podstaw ale w kilku przypadkach co solidniejsze baraki zostały przetransportowane w częściach za pomocą koni. Ich pozostałości istnieją do dziś, ukryte za blokami i nowym budownictwem dzielnicy, ale to już inna opowieść.

Torfowiska gdyńskie przy ul. Chrzanowskiego - inne oświetlenie

Za ‘Chińską Dzielnicą’ istniały rozległe torfowiska sięgające Oksywia i Rumii. Służyły one zarówno, jako źródło cennego opału dla mieszkańców okolicznych wsi (w piecach palono wówczas torfem) jak i za schronienie dla okolicznych rzezimieszków. Liczne były na tym terenie napady i rozboje, szczególnie w okresie rozbudowy miasta. Istniały też legendy o błędnych ognikach i duchach, zwodzących spacerowiczów lub podchmielonych bywalców nielegalnych melin na bagna gdzie nieszczęśnicy się topili. Jak bardzo głębokie były to torfowiska okazało się podczas budowy basenów portowych, gdzie wkopano się w torf na głębokość ponad ośmiu metrów. Nadal jednak można zobaczyć jak takie miejsca wyglądały. Za budynkiem Urzędu Morskiego w Gdyni przy ulicy Chrzanowskiego 10 istnieje mała ścieżka prowadząca przez częściowo opuszczone ogródki działkowe, która prowadzi…na ostatni istniejący fragment przybrzeżnych torfowisk. Niewielkie, ale bujnie pokryte roślinnością miejsce jest pełne zbiorników wodnych, dzikiej przyrody i aury tajemniczości. Na jego terenie znajduje się też niewielkie, niemalże suche już źródełko.

Pozostałości po strumyku Gdynia przy ul. Chrzanowskiego

To pozostałość po niewielkim strumyku, od którego niektórzy badacze dziejów wywodzą słowiańską nazwę miasta Gdynia. Przedrostek ‘gd’ oznaczał teren podmokły, bagnisty, obfitujący w wodę. Pozostałości po tym cieku widać jeszcze na niektórych mapach z początku lat dwudziestych. Uchodził on do potoku Chylońskiego nieopodal obecnego budynku Kapitanatu Portu. Później jego nurt został włączony w sieć odwadniających kanalików. Obecnie jednak po praktycznie kompletnym zabetonowaniu okolicy jego ledwo widoczny niewielki nurt ginie gdzieś pośród wspomnianych działek. Jak bardzo dziewiczy jest to teren pokazuje przykład licznych, znalezionych nieopodal podczas prac przy budowie portu skamielin

O ile korzenie wspomnianych zabudowań sięgają pierwszych trzech dekad 20-tego wieku, to istnieje w centrum miasta miejsce, którego dzieje sięgają czasów przed naszą erą. Za wybudowaną przez Teodora Górskiego piękną willą ‘szczęść boże’, u zbiegu ulic Bema i I Armii Wojska Polskiego znajduje się ogromne cmentarzysko grobów skrzynkowych. W 1949 roku podczas budowy bloków oficerskich (budynki naprzeciwko budynku teatru miejskiego) natrafiono na przedmioty i urny należące do tzw. kultury pomorskiej. Przy budowie miasta często natrafiano na stanowiska tej kultury, jednak wielkość tego cmentarzyska znacznie przewyższała poprzednie odkrycia. Przypuszcza się, iż sięga on aż po wzniesienie na którym obecnie mieści się przedszkole nr 52. Niestety nie udało się uratować zbyt wielu urn oraz reliktów przeszłości z powodu nierozwagi robotników i ekipy budowlanej. Budynki oficerskie stawiano w szybkim tempie i wszelkie przeszkody grożące opóźnieniami w pracach po prostu niszczono. Walkę o uratowanie choćby części przedmiotów naszych pra-przodków podjął Wincenty Ogonowski wraz z Irmą Hansen-Kucharską. Wincent, w późniejszym okresie członek honorowy Polskiego Towarzystwa Archeologicznego, był pierwszą osobą ratującą zabytki archeologiczne w powojennej Gdyni. Mimo kilku publikacji w ówczesnych magazynach cała sprawa została szybko zatuszowana. Dopiero teraz udaje się docierać do relacji i informacji o tych cennych znaleziskach.

Centrum Gdyni, mimo wielu znanych wśród turystów i mieszkańców zabytków ery modernizmu i tak charakterystycznych miejsc jak Domek Abrahama posiada wciąż bardzo wiele zakamarków nieeksploatowanych turystycznie. Ukryte przed wzrokiem turystów, znane przez nielicznych są niczym archiwalny film – jakby zatrzymane w czasie, pokazują nam czasy pionierów miasta. Z tym że to nie film tylko rzeczywistość. I to jest właśnie magia naszego miasta.

(Artykuł opublikowany również w Kurierze Gdyńskim)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>