Zapomniane cmentarze zachodniej Gdyni
Michał Miegoń
Gdynia posiada jedne z najpiękniejszych cmentarzy w regionie. Opisywany m.in. przez wybitnych literatów takich jak m.in Maria Dąbrowska czy Stefan Żeromski cmentarz oksywski, położony pośród starego drzewostanu, pobudzający wyobraźnie cmentarz w Kolibkach czy też pięknie położona wśród morenowych wzgórz witomińska nekropolia to tylko niektóre z nich. Jednak nie wszyscy wiedzą, iż arcyciekawe historycznie cmentarze znajdują się także w miejscach ukrytych przed wzrokiem ludzkim, pośród bujnych lasów i trudno dostępnych wzniesień. Inne, zlokalizowane tuż przy głównych drogach komunikacyjnych, na pozór zapomniane i pozostawione same sobie, także skrywają historię powstawania Gdyni oraz jej kaszubskiego dziedzictwa.
Cmentarz na Górze Donas
Góra Donas jest najwyższym wzniesieniem w Gdyni. Wznosi się ono na wysokość ponad 205 m. n.p.m, górując nad współczesnymi dzielnicami Gdyni – Dąbrową oraz Chwarznem-Wiczlinem. Mieszkańcy często obierają to miejsce na spacerowy szlak dzięki obecności wieży telekomunikacyjnej i widokowej. Wspinając się na taras widokowy można, oprócz zapierających dech pejzażów miasta i zatoki gdańskiej, zauważyć niewielkie, ukryte pośród drzew gospodarstwa i ceglane, charakterystyczne pruskie budynki. W oddaleniu od nich, a w bliskim sąsiedztwie wieży znajduje się niezwykły ewangelicki cmentarz.
Na samym początku XIX wieku w miejscu biskupiego chwaszczyńskiego lasu (współcześnie jest to granica Gdyni i Chwaszczyna) powstała odludna kolonia zamieszkiwana przez imigrantów z rejonu Wirtembergii. Jej powstanie, podobnie jak sąsiedniej kolonii Wilhelmshuld w okolicy Kartuz, wiązało się z germanizacyjną polityką pruskiego zaborcy względem Polaków. Teren został objęty planem zaludnienia pomimo dość nieurodzajnych ziem. Trudy życia rekompensowały preferencyjne warunki zasiedlenia i szereg przywilejów otrzymanych od władz pruskich. Kolonia ‘Dohnasberg’ została zaludniona do 1803 roku. Pół wieku później, według spisu ludności, kolonie zamieszkiwało ponad 200 osób. Istniała tu karczma, szkoła (budynek wciąż istnieje przy ul. Głogowej w dzielnicy Gdynia Dąbrowa) oraz kuźnia rodziny Leibrandt. Po znacznym zniszczeniu terenu kolonii w 1945 roku podczas wyzwalania Gdyni większość zabudowań nie została odbudowana.
Pionierzy spod Góry Donas byli w znaczącej części wyznania ewangelickiego. Według luterańskiej tradycji cmentarze były położone na uboczu osady, w miejscu odosobnienia. Cmentarz, przewidziany na ok. 140 grobów (z możliwością powiększenia terenu) był położony w niewielkim zagłębieniu u podnóża góry. Przybywając na cmentarz, kierując się drogowskazem na zachód od wieży telekomunikacyjnej, warto wiedzieć, iż niegdyś Donas nie posiadał tak bujnego drzewostanu. Na terenie cmentarza do dziś wyróżniają się cztery okazałe, ponad 150-letnie świerki i równie stare lipy, posadzone tu przez kolonistów oraz pruski zarząd lasów. Jeszcze do niedawna widoczne były resztki ogrodzenia, które otaczało cmentarz. Przy samym zejściu widać fragment palu z drutem, który otaczał płot. Szabrownicy po wojnie niestety zdewastowali niemalże wszystkie miejsca pochówku kolonistów. Wedle dokumentów ostatni pogrzeb odbył się to w 1942 roku, kiedy pochowano tu Augustyna Leibrandta. Był to potomek jednego z pierwszych kolonistów osiedlonych w Dohnasbergu – Johanna Conrada Leibbrandta. Niektórzy twierdzą, iż odbył się jeszcze kolejny pogrzeb, katolicki, w roku 1952 roku. Według wspomnień okolicznego mieszkańca Franciszka Żywickiego jeszcze w latach 50. XX w. cmentarz był bardzo zadbany, zaś każdy grób posiadał oznaczenie w postaci cegły z oznaczonym numerem. Obecnie cmentarzem opiekują się uczniowie Zespołu Szkół nr. 14. Jeszcze jedna pamiątką po dawnych czasach kolonistów jest krzyż ‘na pamiątkę życia’ z 1913 roku, postawiony tam w szczerym polu przez Józefa Rietza. Obecnie zamiast pola wokół krzyża rozciąga się samo centrum dzielnicy Dąbrowa. Skąd zaś wzięła się nazwa góry, pod którą powstała osada oraz cmentarz? Do dziś na ten temat toczą się spory. Wedle niektórych niemiecka nazwa Do(h)nasberg jest w rzeczywistości fonetycznym polskim zapisem słowa oznaczającego wzgórze grzmotów – ‘Donnersberg’. Na niektórych mapach oznaczona jest na mapach jako Dohnas, a na najstarszych zaś jako Donasberg, gdzie literka H jest dorobiona. Jedno jest pewne – nazwa pojawiła się tu wraz z osadnikami i nie była używana wcześniej przez mieszkających tu Kaszubów. W polskich przewodnikach zaś jeszcze po wojnie używano nazwy ‘Kolonia’.
Karwiński cmentarz przy ul. Wielkopolskiej
Na granicy dzielnic Wielki Kack i Karwiny, przy ul. Wielkopolskiej, za wiaduktem kolejowym nieopodal kapliczki Św. Józefa, znajduje się niewielki, charakterystyczny dla pejzażu Karwin cmentarz. Choć wielokrotnie oznaczany jest jako cmentarz wojenny, jego historia oraz geneza powstania jest inna. Ogrodzona płotem przestrzeń z niewielką ilością grobów jest pozostałością po planach założenia drugiego cmentarza należącego do Parafii Św. Wawrzyńca.
Cmentarz został założony w 1929 roku przez parafię p.w. Św. Wawrzyńca z inicjatywy Proboszcza, Księdza Melchiora Bałacha. Po jego śmierci dzieło kontynuował Ksiądz Jan Paweł Sieg, wieloletni Proboszcz parafii. Mieszkańcy Wielkiego Kacka, wówczas kaszubskiej wsi, domagali się odciążenia cmentarza wokół budynku kościoła parafialnego, na którym zaczęło brakować miejsca. Parafia również zdawała sobie sprawę z tej potrzeby, w szczególności w obliczu coraz większej aktywności w pobliskiej Gdyni. Osoby, które napływały do miasta w celach zawodowych często wynajmowali kwatery w pobliskich wsiach, w tym w Wielkim Kacku. Wielki Kack, dzięki bliskości linii kolejowej (dawniej Gdynia-Kokoszki, później Magistrala Węglowa) stał się znaczącym miejscem gdzie krzyżowały się różne grupy zawodowe oraz…letnicy, którzy również cenili położenie wsi. Początkowo chowano tu w przeważającej ilości dzieci, z racji braku miejsca na pojedyncze groby na cmentarzu przy parafii. Zdarzały się groby także groby osób pełnoletnich. W zamierzeniach teren cmentarza miał być zwiększany na przestrzeni lat w stronę linii kolejowej. Całość terenu, według planu zagospodarowania terenu, miała wynosić aż 4 tys. m2.
Skąd się wzięło się określenie „wojenny”, z którym do dziś kojarzony jest niewielki cmentarz? W 1945 roku, po wyzwoleniu Gdyni, powstał tu zbiorowy grób dla sześciu polskich żołnierzy poległych podczas II wojny światowej. Podlega on pod opiekę Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. W roku 1982 r., rok po ostatnim pochówku cywilnym, cmentarz został zdjęty z listy aktywnych miejsc pochówku. W obliczu budowy dzielnicy Karwiny (dawniej pola do wypasania krów, w granicach Gdyni od 1973 roku) większość pochowanych ekshumowano, za wyjątkiem tych, na których ekshumacje nie wyraziła zgody rodzina. Cmentarz, dzięki inicjatywie parafii i parafian zyskał kilkanaście lat temu należyte ogrodzenie. Niektórzy ze starszych mieszkańców Wielkiego Kacka twierdzą, iż w mogile spoczywają również żołnierze niemieccy pochowani tam w ostatnich tygodniach II Wojny Światowej. Cmentarze w dzielnicach Dąbrowa oraz Karwiny są odwiedzane przez mieszkańców, którzy palą znicze na zapomnianych grobach, zgarniają liście oraz dbają o ład, w szczególności we Wszystkich Świętych. Są one bardzo ważnymi elementami lokalnego dziedzictwa i świadczą o bogatej, nierzadko burzliwej historii ziem, na których znajdują się współcześnie dzielnice Gdyni.