W przedwojennej historii Gdyni swoją ważną rolę odegrało lotnisko ‘Gdynia’ – położone w Rumi, skąd można było kursować choćby do Rzymu czy Berlina. Jednak niewielu wie, że o wiele mniejszych rozmiarów lądowisko i punkt ruchu powietrznego znajdował się w okolicy dzisiejszego osiedla Gdynia Bernadowo – nieopodal ulicy Spokojnej. Przed wojną oraz po niej funkcjonowało tam…szybowisko.
W międzywojennych latach Zarząd Główny Ligi Obrony Powietrznej Państwa starał się pozyskać nowe kadry dla lotnictwa. Popularyzowaniem powietrznej obrony państwa było szybownictwo. Utworzono nawet hasło „Przez szybownictwo do pilotażu silnikowego!”. Promocja latania objęła zasięgiem cały teren II RP. Szczególną rolę przykładano do propagowania szybownictwa na terenie Gdyni – miasta szybko rozrastającego się, pełnego młodych i silnych ludzi napływających z całego kraju. Mimo pewnego ‘elitaryzmu’ i zasady o przyjmowaniu na kursy nauki latania szybowcem tylko mężczyzn, wkrótce zaczęto przyjmować ‘szybowniczki’, które odnosiły w nauce nie gorsze wyniki niż ich koledzy. Same szybowce – czyli statki powietrzne cięższe od powietrza (aerodyny) wymagały do obsługi siły fizycznej – należało je wnosić pod górę za każdym razem po odbytym locie ‘z górki’ (waga – ponad 70 kg). Za każdym razem, gdy szybowiec wzbijał się w powietrze – należało wykazać się olbrzymią dyscypliną w kokpicie. W końcu szybowce nie mały silników, opierały swoje działania jedynie na grawitacji i prawach fizyki!
W Gdyni główne szybowisko ulokowane było od 1936 roku na wzgórzu pomiędzy Orłowem a Wielkim Kackiem – w okolicy ulicy obecnej ulicy Spokojnej. Łagodne z początku, jednak coraz bardziej strome u nasady wzgórze idealnie nadawało się na warunki do lotu Szybowcami, szczególnie że poniżej niego leżała polodowcowa dolina (obecnie ul. Wielkopolska) która sprzyjała nabieraniu prędkości. W pobliżu istniało gospodarstwo rolne, którego część ziem została przeznaczona na budynki lądowiska. Powstał duży hangar, plac oraz niewielkie budynki przeznaczone dla obsługi oraz stróżów. Z początku szybowisko posiadało jedynie pięć szybowców, z których zawsze dwa lub trzy musiały być po odbytych lotach składane i układane pod ścianą z racji braku miejsca.
Kursy na pilota szybowca były bezpłatne – były to sponsorowane przez państwo letnie turnusy (czas trwania – około dwa miesiące). Zazwyczaj brało w nich udział od 40 do 50 uczestników. Każdy musiał przebyć testy lekarskie oraz poświadczyć ukończenie kursu teoretycznego. Same zajęcia rozpoczynały się dosyć wcześnie (6.00 rano) i trwały to późnych godzin wieczornych. Była to wyczerpująca edukacja, z racji składania i rozkładania maszyn oraz ich regularnego wnoszenia na wzgórze po odbytych lotach. Pewne udogodnienia na Bernadowskie wzgórze wprowadzono w 1938 roku, gdy zamontowano prostą konstrukcje do transportu szybowców na niewielkim wózku na szczyt wzgórza. Popularność turnusów oraz coraz większe zainteresowanie lotami spowodowało iż na kursach pojawiało się coraz więcej osób z głębi polski. Część z nich zostawała w Gdyni na stałe i zaczęła pracować na położonym nieopodal lotnisku gdyńskim (tereny obecnej dzielnicy Rumia – Lotnisko). Zaczęto również poważnie myśleć nad rozszerzeniem działalności Ligi Obrony Powietrznej Kraju na terenie innych części miasta i w okolicach.
Jeszcze większe niż Bernadowskie szybowisko otwarto w Orłowie przy wzgórzach nieopodal obecnej ulicy Spółdzielczej oraz w Dębogórzu. Szybowisko w Dębogórzu mieściło się w bliskim sąsiedztwie wsi Kazimierz. Jego obecne zabudowania znajdują się na terenie jednostki wojskowej ukrytej w gęstych lasach. Aby usprawnić naukę, przy jednoczesnym niedoborze maszyn, sprowadzono na wszystkie szybowiska w Gdyni maszyny typu Czajka i Wrona. Były to bardzo proste maszyny bez kabiny. Pilot siedział na drewnianej ławeczce przypięty paskiem do konstrukcji szybowca. Odkryta kabina była przyczyną wzmożonej adrenaliny przy każdym locie odbywanym przez kursanta. Wprowadzono również iście wojskowe obozy rozszerzone – często po locie wzdłuż doliny do rejonu plaży w Orłowie, młodzi adepci lotnictwa musieli przepłynąć w morzu określony odcinek kilku kilometrów by potem wrócić i transportować mozolnie swoje maszyny na szczyt wzgórza.
Wybuch wojny spowodował bliski kres istnienia szybowiska. Ostatni kurs przed niemieckim atakiem odbył się na wzgórzu pod koniec sierpnia 1939. Według dokumentacji uczestniczyło w nim 15 mężczyzn i jedna kobieta. Niemcy, po przejęciu budynków oraz placu skąd startowały szybowce szybko urządzili na tych terenach obóz szkoleniowy dla paramilitarnych formacji. Część z zajęć prowadziła tam rodzina Kuhla, młynarza z Orłowa sympatyzującego z faszystami. W hangarach prowadzone były zajęcia praktyczne oraz wyświetlano filmy propagandowe. Co ciekawe, regularnie przyjeżdżało tam kino objazdowe – spora ściana hangaru dawała możliwość oglądania ruchomych obrazów.
Co ciekawe, walki o Gdynie które brutalnie przetoczyły się przez tereny Wielkiego Kacka i Orłowa oszczędziły w całości szybowiska. Budynki były w na tyle dobrym stanie, iż w 1946 roku Inspektor Lotnictwa w Wójewództwie Gdańskim, Zygmunt Nikiński, dokonał otwarcia w miejscu szybowiska Szkoły Szybowcowej. Prymitywne maszyny Wrona i Czajka zastąpiła maszyna ‘ABC’ – nowocześniejsza ale bardziej niebezpieczna od swoich poprzedniczek. W 1947 roku na stokach Bernadowskiego wzgórza jeden z kursantów zaczął w swojej maszynie koziołkować i rozbił się na ścianie jednego z budynków przy ul. Sopockiej. Na szczęście pilot wyszedł z kraksy bez szwanku. Popularność szybownictwa jednak malała, nie było ono też szeroko rozreklamowane jak w okresie przedwojennym.
W 1949 roku zwolniono większość kadry służącej w Szkole Szybowcowej. Rozwiązano też Związek Harcerstwa Polskiego do którego należały budynki. Zlikwidowano wszystkie lotniska szybowców na terenie Gdyni, jednak szczęśliwie część budynków przetrwała i tą zawieruchę dziejów. W budynkach gospodarczych i hangarach urządzono świniarnie, planowano stworzyć PGR, jednak koniec końców jeszcze do lat 70-tych stojące konstrukcje były używane przez okolicznych mieszkańców jako warsztaty oraz punktu drobnego rzemieślnictwa. Obecnie na wzgórzu nadal można znaleźć nieliczne ślady po szybowisko, choć z powodu niwelacji terenu i coraz liczniejszych nowych osiedli ich lokalizacja jest utrudniona. Ale warto podczas wiosennego spaceru rzucić okiem na widok z tych wzgórz oraz na nieliczne betonowe konstrukcje by wyobrazić sobie jak latano stamtąd nad piękne gdyńskie wybrzeże.